Stereotypy
są wszędzie. Niemiec z kuflem piwa obsesyjnie pilnuje porządku, Włoch, żywo
gestykulując, kończy setny talerz pasty i zaczyna kolejna butelkę wina. Czech
myśli tylko o knedlikach i śmieje się z rodzimego kina, podczas gdy znużony,
zawsze elegancki Anglik beznamiętnie rozkłada i składa parasolkę. Polacy to
skarpetki, sandały i… No właśnie, strój. Co mówi więcej o naszym pochodzeniu
niż to, jak wyglądamy?
Stereotypes
are everywhere. German with a tankard of beer, obsessively trying to keep
everything clean, Italian, gesticulating, eats pasta and opens another bottle
of vine. Englishman, flatly opening and closing his umbrella, smiles in a sad
way and is elegant indeed. Poles mean
sandals and socks... yeah, here we are: clothes. What may tell the world more
about us than the way we look?
W środę, 23 lipca 2014 roku w Kielcach ruszyła 51. Edycja Europeady – barwnego festiwalu kultury ludowej. Ulice miasta zapełniły się niezwykle ubranymi (aby nie powiedzieć – przebranymi) ludźmi w strojach ludowych. Całe centrum tętniło milionami barw i dźwiękami radosnej, ludowej muzyki. Ludzie w każdym wieku i prawdopodobnie każdej możliwej europejskiej narodowości chwalili się tym, co mają najlepsze – muzyką, tańcem, śpiewem i strojami.
Wednesday, June the
23th in Kielce began a wonderful
festival of folk culture– Europeade. Streets were full of
extraordinarily-looking people. The city centre was bustling with millions of
colours, patterns and sounds of cheerful, folk music. People of all ages and
probably from every possible European country were boasting about their folk
heritage.
Wszystko to było nieco surrealistyczne – sceny rozrzucone po całym centrum miasta, a dookoła nich ludzie wyglądający, jakby uciekli z przedwojennych filmów lub teledysku Donatana. Każdy szczerzył usta w radosnym uśmiechu, napotkani ludzie pozowali do zdjęć i opowiadali tradycjach swojego kraju. Europeadę trzeba zobaczyć, aby zrozumieć, jak wielkim dziedzictwem współczesnej Europy jest kultura ludowa.
Dla mnie tego dnia najważniejsze były stroje. Kilka razy łapałam się na niemym okrzyku zachwytu i z trudem powstrzymywałam się, aby nie pokazywać palcem na koronkowe parasolki, błękitne czepki, wielobarwne spódnice. Teraz wiem na pewno, że nieważne jak bardzo człowiek może starać się uciec od korzeni, zawsze będzie do nich wracał. Chociaż nowoczesna, minimalistyczna moda daleka jest od ludowej feerii barw, to zawsze z uśmiechem będziemy wracali do kwiatów, pasków i nadmiaru koronek. Ludowy przepych mnie zachwycił, a znając moje coraz dziwniejsze modowe upodobania, może się okazać, że niebawem zacznę czerpać niego inspirację. Zapraszam do obejrzenia zdjęć i poczytania więcej o Europeadzie – klik. Dodam jeszcze, że cała impreza ukazała mi rodzinne Kielce w nowym, zdecydowanie bardziej pozytywnym świetle. Zostawiam was ze zdęciami!

![]() |
ph Maria Prokop (klik!) + ja |