Uwielbiam pokazy takie jak ten: pełne ruchu, ekspresji, światła. Kiedy na wybiegu coś się dzieje, a każdy moment jest zaskoczeniem. Blask metalicznej czerni wiruje w srebrnych odcieniach stali, a promienie światła tańczą na mozaikach błyszczących kamieni. O czym mówię? O pokazie Mariusza Przybylskiego, który odbył się 3 października w Kieleckim Centrum Kultury.
I simply do adore fashion shows like this one: full of motion and light. There should be something happening on the catwalk, that’s the point. The glitter of metallic blackness is swirling in sliver shadows of steel and rays of light dance on the mosaics made of crystals. What am I talking about? Fashion show by Mariusz Przybylski held at Kieleckie Centrum Kultury on 3th October.
Tak,
scenografia zdecydowanie była wielkim plusem całej imprezy. Na środku sceny
obracało się nieustannie koło, po którym chodziły modelki – domyślam się, że
nie była to prosta sprawa. Pokaz otworzył poruszający występ Kieleckiego Teatru
Tańca. Jesienny klimat, utrzymany przez rosnące na samym środku drzewo, podsycany
był zapachem liści i magiczną grą świateł. Można było patrzeć i patrzeć,
chociaż same kolekcje mnie trochę zawiodły.
Yes, the scenery was impressive indeed. In the very
middle of the stage a circle was spinning and the models were walking around – s
difficult task, I believe. The show began with a moving show by Kielce’s Dance Theatre.
Autumn was all around, all thanks to the tree growing in the middle of the
stage. The scent of leaves lingered on in the hot air and it felt like an ideal
place to stay for the rest of the one’s life. The only thing to let me down
were the designs themselves.
Pokaz nosił
nazwę „Retrospekcja”, więc spodziewałam się prawdziwego przekroju przez prace
projektanta. Tymczasem kolekcji było raptem cztery, a i te wyjątkowo mnie nie
zachwyciły – ale może jestem wybredna.
The show, though called ‘Retrospection’, contained
only four colletions by the designer. What I must admit is that those haven’t
won my heart – maybe I am choosy.
Większość
projektów utrzymana była w nie tak znowu spokojnej czerni – nie zabrakło
łączeń materiałów, odważnych wycięć i prześwitów. Kilka minimalistycznych
projektów przemówiło do tej cześci mnie, która fanatycznie uwielbia geometryczne
cięcia, a stroje męskie naprawdę mile mnie zaskoczyły. Jedna kolekcja
przywodziła na myśl Kraj Kwitnącej Wiśni, inne to futurystyczne marzenia o
prostocie i elegancji. Wszystko brzmi świetnie, ale mnie czegoś zabrakło. A wam
jak się podoba? Oceńcie sami!
Most of the designs were black, but in the way that
makes one stare. Many unusual fabrics, brave cuts and intriguing clearances.
Some of the minimalistic designs found appreciation in that part of my soul
which loves geometrical simplicity, and the men’s wear was a bit of a surprise
for me. One collection was Japan-like, others futuristic. All in all – there was
something missing, but I’ve yet to decide what. Just look at the photos and make
up your minds!
Kurczę, strasznie żałuję, że mnie tam nie było. Bardzo bym chciała poczuć ten klimat jaki panuje na pokazach mody, bo jest chyba zupełnie inny niż podczas Off Fashion. :)
OdpowiedzUsuńA według mnie bardziej klimat pokazów można poczuć na offie, tutaj było bardziej jak przedstawienie :)
UsuńA ja wręcz przeciwnie, wolę klasyczne pokazy bez "udziwnień" o ile jest na co popatrzeć ;)
OdpowiedzUsuń*http://fashionsmachines.blogspot.com/
Ciekawy post i wspaniała relacja z wydarzenia
OdpowiedzUsuńekranowalalkafashion.blogspot.com