21 listopada 2014

XVI edycja Off Fashion - półfinał



Chinatown.
Moje pierwsze skojarzenie to tłum barwnie ubranych i niezmiennie skośnookich Chińczyków zalewających rozgorączkowaną falą ulice Nowego Jorku. Po chwili namysłu z Azji przeniosłam się do Los Angeles, prosto w mroczny świat wykreowany przez Polańskiego w filmie o tym samym tytule. Obok feerii barw – strumienie zimnej, czarnej jak noc wody, kremowe Fordy i skórzane rękawiczki. Obok rytualnego parzenia herbaty i tradycyjnych strojów – tandetny plastik wszystkiego, co made in China. Krotko mówiąc – nie wiedziałam, czego spodziewać się po  półfinale XVI edycji Off Fashion. Jedno było jednak pewne – czekało na mnie mnóstwo emocji!

Chinatown.
My first association is a crowd bustling with colourfully dressed and permanently slant-eyed Chinese, flowing into the streets of New York. On second thoughts I moved from Asia to Los Angeles straight into the world created by Roman Polański in ‘Chinatown’. Side by side with colours aplenty – streams of icy water, Fords and leather, pitch black gloves. Next to ritual tea – brewing and traditional attires – tacky, plastic everything made in china.
To cut the long story short, I had no idea what to expect from XVI edition of Off Fashion, but one thing was certain – I was in for much beauty!




















































































Chciałabym w tym miejscu oficjalnie ogłosić początek nowej, lepszej epoki: po raz pierwszy chyba w historii Off Fashion uczestnicy wzięli sobie do serca temat przewodni konkursu. Nie brakowało bardzo orientalnych, tętniących życiem i fakturami projektów. Naprawdę zachwyciły mnie tkaniny: od miękkiego pluszu, przez zwiewny jedwab, ciężką wełnę i migotliwe cekiny – aż po metaliczne, sztywne płachty. Każda z tych tkanin inaczej zachowywała się w konfrontacji z ostrym, scenicznym światłem, bawiła oko płynnymi ruchami w takt muzyki, zaskakiwała.


That’s the time to officially proclaim a breakthrough: for the very first time competitors did take the subject of the contest. There were many clothes  oriental, colourful and with various texture. My heart was melt when I saw all the fabrics: soft plush, filmsy silk, heavy cotton, glittering sequins. Every fabric behaved in a different way when confronted with sharp light and played with motion.









Chinatown, jak zaznaczają organizatorzy, to również enklawa inności w wielkim mieście. Tutaj inaczej mówi się, wygląda, żyje. Dzięki zmieniającej się co kolekcję muzyce, każdemu projektantowi udało się stworzyć odrębny, niezwykły świat. Wszystkie stroje opowiadały pewną historię – każda swoją własną, tajemniczą, pociągającą.

Chinatown, as organizers underline, means also enclave of variety in an immense city. The place, where people look, talk and live in their very own way. Thanks to changing music, every designer managed to create a distinct world of beauty. Every design told a story of creation and ingenuity.



















Niesamowita była również kreatywność projektantów. To miliony pomysłów – na tętniące na klatce piersiowej serce, antenki wesoło sterczące z głowy i, o dziwo, wcale nie przypominające kosmitów. Nie brakowało również, w myśl zasady – wzrok jest zbędny w codziennym życiu – nakryć głowy znacznie ograniczających pole widzenia. Były projekty przypominające piżamę i najbardziej elegancką z sukien, wianki, błyskotki, tiule.

The thing that struck me was also creativity. Milions of ideas – beating heart and cheerfully jutting out antennas (not like aliens’ ones, believe me). There were also – according to the rule ‘seeing is not super-necessary in the everyday life – hats really restricting the field of vision. One could find also something to turn in (pyjamas) and to dance in (long dresses).












Od godziny wiadomo już, kto dostał się do finałowej dwudziestki. Czytam listę, lecz nie chcę jej widzieć, ponieważ wszystkie (no dobra, prawie wszystkie, bo kilka razy zdarzyło mi się westchnąć z rezygnacją) projekty miały w sobie pierwiastek wielkiej mody.
Kończę już te moje pół-offowe rozważania. Chciałabym jeszcze zwrócić Waszą uwagę na trzy kolekcje. Pierwsza to projekty Oli Plebańskiej, czyli Chinatown w najbardziej artystycznym wydaniu. Ręcznie malowane suknie i wzory smoków na ciele i muzyka, która zabiera nas prosto do Pekiniu.


One hour ago a list of final twenty was proclaimed. I read it, but don’t want to see, because almost all creations had an inch of great fashion inside.
That’s time to wind those semi-final reflections up. I’d like To draw your attention to three collections. First – by Ola Plebańska – most artistic Chinatown ever. Painted by Ola dresses and patterns of dragons on model’s body – we are in Beijing.






Kolejna kolekcja to patchworkowa układanka Natalii Chmielewskiej. Świetnie skrojone, kuszą przeźroczystościami i przyciągają oko migotliwym srebrem. Na moje uznanie zasłużyła również metaliczna, odrobinę przerażająca kolekcja Katarzyny Lanckorońskiej. Świetnie połączona geometria ze srebrem – niepokoi, przeraża, przyciąga. 


The other one is by Natalia Chmielewska. Well – cut patchworks tempt by being transparent and impress because of glittering silver. Last one, by Katarzyna Lanckorońska – a bit frightening, but geometrical and silver (my current obsession).










Kończę już – robi się późno. Jutro największe emocje, czyli finał XVI edycji Off Fashion, a jeszcze gorąca relacja – na moim blogu. Stay tuned! Xoxo, Zuza

Time to end – I’m half asleep and capable of writing many very stupid things. Tommorrow the peak of emotions – final of XVI edition of Off Fashion. Stay tuned, Xoxo Zuza





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz